czwartek, 27 września 2012
27 września 2012
Nareszcie urlop, cale dwa dni, ale zawsze.. zabrałam Delte i Suzi na smycze i poszłyśmy na spokojny poranny spacer, pogoda świetna także przeciagnęło nam się do połtora godziny, psice zadowolone, ale jak to bywa co dobre szybko sie kończy. W oddali zauważyłam dwóch panów zajętych rozmową oraz ich całkiem spore psy, cięzko było określić kto to, więc zabrałam rudą na smycz, suseł również przypięty żeby im nic głupiego do głowy nie strzeliło no i wracamy najbardziej skrajną i oddaloną od nich ścieżką. Na nasze nieszczęście jeden z psów ruszył w naszym kierunku i nie był to bieg typu pobawmy się, nie myśląc za dużo pierwsze co chwyciłam małą na ręce, niestety nie zdążyłam odpiąć Delty ze smyczy bo ta wstrętna sucz wisiała już na niej :( całe szczęście Del jest duża i potraktowała kundla z należytą złością. Wspaniały właściciel podbiegł i odciągnął kundlice, ani przepraszam ani nic, na moje słowa, zeby pilnował psa i trzymał go na smyczy odwarknął cóż ma zrobić przecież to suka.. Nawet nie chce myśleć co by mogło się stać gdyby ona dopadła Suzi.. Myślę, że w takich momentach nawet projekt z żółtymi kokardkami by nie pomogł, czasem ludzka bezmyślność jest zbyt wielka..
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz