piątek, 16 marca 2012

16 marca 2012

Nareszcie piątek, normalnie odetchnełabym z ulgą, koniec tygodnia, weekend, ale nie dzisiaj.. Dlaczego? No właśnie, był to pierwszy dzień w nowym domu, w którym Suzi musiała tak naprawdę zostać sama na czas mojej nieobecności. Wstałyśmy bardzo wcześnie, żeby odpowiednio psicę zmęczyć, jak wiadomo zmęczony pies to szczęśliwy pies, a że dodatkowo równałoby się to z tym, ze mała prześpi moja nieobecność to byłoby super :D Tak więc poćwiczyłyśmy, pobawiłysmy się, poszłyśmy na długi spacer, przygotowałam dla niej również pysznego konga, który zwykle dawał jej informację  "uwaga, zaraz zostaniesz sama, zjedz i idź spać" :) do tej pory działało, wiem bo nagrywałam ją klika razy na kamerkę.. ale dzisiaj niczego nie byłam pewna, jak zwykle nie żegnając się, zostawiłam zabawkę i wyszłam, nie piszczała, pomyślałam sobie uff to dobry znak. W pracy często zastanawiałam się jak mała, czy wszystko ok, czy nie łobuzuje, czy przypadkiem nie przegryzła jakiegoś kabla, na całe szczęście udało mi się wyjść trochę wcześcniej i pojechać do domu. Zaciekawiona spokojnie podeszłam pod drzwi.. ciiisszzaaa.. dobrze, dobrze pomyślałam wchodząc do środka, ku mojej uciesze przywitał mnie mój uradowany psiak, jednocześnie przeciągając sie i ziewając. Zerknełam do sypialni, salonu i kuchni, wszystko na miejscu, jedynie kocyk w posłanku skopany. Szybko zapiełam smycz i poszłyśmy na spacer po okolicy, nie ukrywam że byłam bardzo zadowolona bo nasze spokojne zapoznawanie Suu z nowym miejscem zdało egzamin. Psica najnormalniej w świecie przespała całą moją nieobecność :) Łobuz wyszedł z niej dopiero po moim powrocie :)
Poniżej pierwsze zdjęcia z nowego mieszkania.


2 komentarze:

  1. Witam p.Marto! Su jest kropka w kropkę podobna do Sonego. Sliczna sunia. Pozdrawiam serdecznie. Anna Głogowska.

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam kilka zdjęć na Faceboku. Gdyby pani chciała go zobaczyć.

    OdpowiedzUsuń